Andrzej Lubomirski
Gottloba Fregego krytyka psychologizmu

"Przegląd Filozoficzno-Literacki" nr 2-3 (20) 2008, s. 455-471. Numer specjalny
dla uczczenia uroczystości odnowienia w Uniwerstecie Warszawskim
doktoratu Profesor Barbary Skargi oraz Jej 89. rocznicy urodzin.
[Przypis do tytułu] Artykuł, jaki ośmielam się zaproponować szanownej Redakcji w odpowiedzi na zaszczytne zaproszenie do udziału w publikacji przygotowywanej dla uczczenia Pani Profesor Barbary Skargi, jest znacznie skróconą wersją tekstu pt. Gottloba Fregego krytyka psychologiczmu opublikowanego w roku 1990 ("Studia Epistemologiczne" nr 1, s. 189-225). Poza skróceniem tekstu usunąłem też większość przypisów, które w wersji pierwotnej wydawały się niezbędne, w obecnej zaś, jak sądzę, można je było pominąć. Dodałem natomiast odsyłacze do dwóch innych moich artykułów (Dwa antypsychologiczmy: Husserl i Frege oraz Heinrich Scholz: metafizyka logicyzmu), obu drukowanych w tym samym mniej więcej czasie w "Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej", dotyczących podobnych problemów.

1. Wstęp

We współczesnej literaturze filozoficznej istnieje, jak się zdaje, niemal powszechna zgoda co do tego, że krytyka psychologizmu stanowiła jeden z centralnych wątków twórczości Gottloba Fregego; na pytanie wszakże o sens Fregeańskiego antypsychologizmu oraz jego historyczne i (ewentualnie) teoretyczne znaczenie udzielane są już odpowiedzi bardzo rozmaite.

Wedle interpretacji bodaj najczęściej w literaturze występującej - poglądem, który Frege krytykował jako psychologizm, była rozpowszechniona w końcu XIX wieku naturalistyczna koncepcja logiki, zgodnie z którą prawa tej nauki opisują empiryczne prawidłowości rządzące przebiegiem pewnego rodzaju procesów psychicznych - tych mianowicie, których zespół określamy zazwyczaj mianem "myślenia".

Wystąpienie Fregego przeciwko tego rodzaju koncepcji i jego propozycja zastąpienia jej wizją logiki jako nauki apriorycznej i traktującej o sui generis tworach idealnych (czy raczej propozycja powrotu do tradycji, w której tak właśnie logika była pojmowana), jawi się w tej perspektywie jako ważne wydarzenie w dziejach nowożytnej myśli filozoficznej - może szczególnie ważne dla tych autorów, którzy w ogłoszeniu przez Fregego w 1894 roku krytycznej recenzji z Philosophie der Arithmetik Husserla skłonni są widzieć jedną z przyczyn dokonanego przez Husserla zwrotu od psychologizmu Philosophie der Arithmetik do antypsychologizmu Logische Untersuchungen; zarazem jednak jawi się jako wydarzenie o znaczeniu przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) historycznym.

Otóż jest prawdą, że Frege nie akceptował naturalistycznej wizji logiki i że ponadto nie akceptował jej na podstawie argumentacji bardzo zbliżonej do argumentacji Husserla. Stwierdzenie tej okoliczności wszakże nie jest zadowalającą odpowiedzią ani na pytanie o relacje między stanowiskami tych dwóch myślicieli1,
1Problem roli, jaką w ewolucji stanowiska Husserla wobec psychologizmu mogła odegrać wspomniana w tekście recenzja Fregego, jest sprawą często podejmowaną w literaturze, lecz dyskusyjną; zob. mój artykuł Dwa antypsychologizmy: Husserl i Frege, "Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej", t. XXXIV (1989).

ani na pytanie o istotę stanowiska Fregego. Z jakich tez składał się w istocie rzeczy ów krytykowany przez autora Grundlagen pogląd i jak tezy te były ze sobą powiązane? Dlaczego Frege nie chciał czy nie mógł psychologizmu zaakceptować i jaka była jego argumentacja? Co zaproponował w zamian i czy to, co - ponad sto lat temu - zaproponował, powinno interesować tylko historyka filozofii, czy też również w wymiarze systematycznym może być jeszcze dziś interesujące i godne uwagi?

2. Psychologia i arytmetyka

Jakkolwiek nie jest wcale łatwo odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie o logiczną strukturę antypsychologizmu Fregego, to jednak można chyba przyjąć, że teoretycznym punktem wyjścia jego refleksji było pytanie, czy rozważania psychologiczne mogą w jakikolwiek sposób przyczynić się do wyjaśnienia podstaw arytmetyki. Niemal powszechnie (również w środowisku samych matematyków) udzielaną na to pytanie odpowiedzią była w czasach Fregego odpowiedź twierdząca. Fundamentalne pojęcie arytmetyki - pojęcie liczby naturalnej - postrzegane było na ogół jako pojęcie pierwotne i elementarne, niedające się formalnie sprowadzić do niczego prostszego; toteż rozwiązanie problemu podstaw pojęcia liczby widziano najczęściej w adekwatnej artykulacji wiążących się z nim intuicji, co z kolei mogło polegać tylko na wskazaniu pewnych, znanych każdemu z własnego doświadczenia procesów psychicznych (takich jak przedstawianie sobie zbiorów skończonych, liczenie przedmiotów, itp.), w których intuicje te dają się lepiej czy gorzej uchwycić.

Badanie tego rodzaju zjawisk i procesów zachodzących w indywidualnych podmiotach matematycznie aktywnych jest - przyznaje Frege - nie tylko prawomocne, lecz niekiedy nawet pożyteczne. Jest jednak prawomocne i pożyteczne dopóty, dopóki traktowane jest właśnie jako badanie psychologiczne dotyczące pewnej szczególnej sfery zachowań umysłu ludzkiego; nie może być natomiast uznane za badanie zewnętrznej wobec tego umysłu rzeczywistości, na którą skierowana jest aktywność matematyczna. Psychologizm pojawia się wtedy, gdy zaczyna się twierdzić, że badanie stanów psychicznych matematycznego podmiotu może fundować matematykę jako naukę, gdy opis procesów psychicznych prowadzących do utworzenia w umyśle ludzkim przedstawienia takiego lub innego obiektu matematycznego zostaje utożsamiony z definicją tego obiektu, zaś opis "dojścia do świadomości" treści takiego czy innego twierdzenia matematycznego (jako przekonania, a nie tylko przedstawionej treści) - z jego dowodem.

"Zunächst wird Alles Vorstellung" - oto, zdaniem Fregego, kluczowe założenie psychologistów. Wówczas jednak wszystko, o czym mówimy, staje się treścią naszej własnej świadomości, a podporządkowywanie przedmiotów pojęciom przestaje być rozpoznawaniem związków logicznych istniejących niezależnie od ludzkiej świadomości i ludzkiego myślenia; staje się natomiast aktem podmiotu dowolnie zmieniającym same te przedmioty (przekształcone w przedstawienia) i dowolnie wytwarzającym pojęcia (jako rezultaty aktów psychicznych odpowiednio wysokiego rzędu). W ten sposób jednak gubi się podstawowa różnica między przedstawianiem sobie czegoś [Vorstellen] a myśleniem [Denken] - różnica polegająca nie na tym, że pierwsze jest procesem psychicznym, podczas gdy drugie nie jest, lecz na tym, że myślenie jest ujmowaniem czegoś, co w przeciwieństwie do przedstawień jest obiektywne.

W konsekwencji, zdaniem Fregego, zapoznaje się samą istotę myślenia matematycznego jako odnoszącego się do pewnej rzeczywistości istniejącej i w określony sposób ustrukturalizowanej niezależnie od poznającego podmiotu: "Liczba bowiem tak samo nie jest przedmiotem psychologii lub rezultatem procesów psychicznych, jak – powiedzmy – Morze Północne. Fakt, że od naszej woli zależy, jaką część pokrytej wodą powierzchni Ziemi wydzielimy i opatrzymy nazwą ‘Morze Północne’, obiektywności Morza Północnego wcale nie szkodzi. Nie jest to żadna podstawa, by próbować je badać w sposób psychologiczny. Tak samo czymś obiektywnym jest liczba. [...] Gdyby liczba była przedstawieniem, to arytmetyka byłaby psychologią. Nie jest nią jednak tak samo, jak, powiedzmy, astronomia. Tak jak astronomia nie zajmuje się przedstawieniami planet, lecz samymi planetami, tak też przedstawienia nie są przedmiotem arytmetyki"2.
2Gl, s. 34, 37. Por. ibidem, s. vi, vii, 105; KS, s. 212-213; NS, s. 87.

3. Przedstawienia i myśli

Slogan "Zunächst wird Alles Vorstellung" odnosił się w pismach Fregego początkowo głównie do psychologistycznej filozofii arytmetyki i oznaczał przede wszystkim immanentyzację zewnętrznej wobec podmiotu poznającego rzeczywistości matematycznej. Tym niemniej od samego początku dostrzegał autor pewien szerszy sens psychologizmu - sens z biegiem czasu wysuwający się na plan pierwszy.

Jakoż, zauważa Frege, czymkolwiek byłyby, ściśle rzecz biorąc, owe przedstawienia, do których badania psychologiści chcą wszystko sprowadzić, ich cechą najbardziej charakterystyczną jest w każdym razie to, że są prywatnymi i całkowicie niekomunikowalnymi treściami świadomości.

"Każdy - pisze Frege w Der Gedanke - jest dany sam sobie w sposób szczególny i bezpośredni, w jaki nie jest dany nikomu innemu"; jemu i tylko jemu dany jest jego własny wewnętrzny świat przedstawień, zasadniczo różnych od obiektów świata zewnętrznego. "Przynależność do mojej świadomości jest tak związana z istotą moich przedstawień, że wszelkie przedstawienie cudze jest tym samym różne od mojego".
3Zob. PS, s. 113-116. Por. ibidem, s. 64-67; Gg, s. xviii-xix; KS, s. 182; NS, s. 3-4, 141.

W nauce nie chodzi jednak o owe nieokreślone, płynne, stale zmienne treści poszczególnych świadomości, lecz o ściśle określone i niezmienne pojęcia oraz twierdzenia, w których pojęcia te występują. Otóż, "pojęcie jest czymś obiektywnym, czego ani my nie tworzymy, ani nawet co się w nas nie tworzy, lecz co usiłujemy ująć [...]". Gdy wypowiadamy jakiekolwiek twierdzenie naukowe, nie mówimy o naszych przedstawieniach, lecz "chcemy raczej [...] stwierdzić coś, co obiektywnie zachodzi całkowicie niezależnie od tego, czy czuwamy, czy śpimy, czy żyjemy, czy jesteśmy martwi, i co będzie zachodziło niezależnie od tego, czy istnieją lub będą istnieć istoty prawdę tę rozpoznające".
4Zob. KS, s. 122-124. Por. Gl, s. v-vi; NS, s. 87.

Wszystko to ma podstawowe znaczenie dla właściwej interpretacji logiki, a psychologistyczna tendencja do badania przedstawień w szczególnie silnym stopniu wypacza sens tej właśnie nauki. Logika bowiem bada prawdę: "Jak słowo 'piękno' wskazuje kierunek estetyce, a słowo 'dobro' – etyce, tak też słowo 'prawda' wskazuje go logice - pisał Frege w Der Gedanke. - Chociaż wszystkie nauki mają na celu prawdę, to jednak logika zajmuje się nią w jeszcze całkiem inny sposób. Odnosi się ona do prawdy mniej więcej tak, jak fizyka do ciężkości albo do ciepła. Odkrywanie prawd jest zadaniem wszelkiej nauki; zadaniem logiki jest odkrywanie praw prawdziwości [Gesetze des Wahrseins] [...] Aby wykluczyć wszelkie nieporozumienia i nie dopuścić do zatarcia granicy między psychologią i logiką, przypisuję logice zadanie wykrywania praw prawdziwości, nie zaś praw myślenia albo żywienia przekonań. W prawach tych znajduje swe rozwinięcie słowo 'prawda'"5.
5PS, s. 101-102. Por. NS, s. 3, 139.

Prawdziwość - wbrew często formułowanej koncepcji - nie polega na zgodności przedstawień z rzeczywistością i w ogóle nie odnosi się do przedstawień. "Mówiąc, że zdanie jest prawdziwe - pisze Frege - mamy właściwie na myśli jego sens. Sens zdania [Sinn eines Satzes] jest więc tym, wobec czego może w ogóle pojawić się kwestia prawdziwości".
6PS, s. 104-105; por. NS, s. 140-141.

Ogólniej: to, wobec czego może w ogóle pojawiać się kwestia prawdziwości, nazywa Frege myślą [Gedanke]. Dla nas, ludzi, myśli dostępne są jako sensy zdań myśli te wyrażających. Nie należy to jednak do istoty myśli: są one, same w sobie, niezmysłowe; bytują poza czasem i przestrzenią, odwiecznie i niezmiennie, niezależnie od naszego własnego istnienia i naszych aktów poznawczych. Możemy myśli ujmować [fassen], uznawać je za prawdziwe [als wahr anerkennen], wreszcie wyrażać [ausdrücken] za pomocą zdań i w ten sposób oznajmiać [kundgeben]. Żaden z tych aktów jednak - ujmowanie myśli, czyli myślenie [das Fassen eines Gedankens - das Denken], uznawanie myśli za prawdziwą, czyli sądzenie (wydawanie sądu) [die Anerkennung der Wahrheit eines Gedankens - das Urteilen], i oznajmianie sądu (tzn. wypowiadanie myśli uprzednio ujętej i uznanej za prawdziwą), czyli twierdzenie [die Kundgebung eines Urteils - das Behaupten] – nie ma żadnego wpływu ani na samo istnienie myśli, ani na ich strukturę i własności7.
7Wprowadzanych w tym akapicie (a pochodzących z Der Gedanke) terminów Frege w swych pismach nie definiuje (uważa je zresztą za niedefiniowalne - zob. infra) i nie posługuje się nimi w sposób w pełni konsekwentny. Jednakże, choć - jak sam przyznaje - używa wyrazu 'myśl' "w tym samym mniej więcej rozumieniu, w jakim w literaturze logicznej używa się wyrazu 'sąd'" (PS, s. 105; por. NS, s. 201), to jednak nigdy nie myli myślenia jako jedynie ujmowania myśli z sądzeniem jako uznawaniem myśli za prawdziwą (zob. np. KS, s. 370; NS, s. 2, 7, 150) lub, jak też powiada, jako przechodzeniem od myśli do jej wartości logicznej (zob. np. PS, s. 72) i zawsze kładzie na tę dystynkcję szczególny nacisk: "Wir können denken, ohne zu urteilen" (NS, s. 150; por. ibid., s. 8, 150, 201, 214, 271, 273; także KS, s. 371).

W odróżnieniu od prywatnych i niekomunikowalnych przedstawień myśli są obiektywne i dzięki temu mogą być ujmowane (jako te same) i rozpoznawane jako prawdziwe przez różne podmioty; dzięki temu są intersubiektywne i w pełni komunikowalne.

Oczywiście, gdy mówimy o ujmowaniu tej czy innej myśli, mówimy tym samym, że ktoś ją ujmuje, że ktoś myśli; uznanie myśli za prawdziwą jest także zawsze wydaniem sądu przez kogoś. W tym sensie jesteśmy nosicielami myślenia i sądzenia; ale "nie jesteśmy nosicielami myśli, jak jesteśmy nosicielami przedstawień"8.
8PS, s. 125; por. NS, s. 271.

"Ujmując myśl nie tworzymy jej, lecz wchodzimy jedynie w pewien stosunek z czymś, co już uprzednio istniało"9,
9PS, s. 118.

podobnie jak uznając myśl za prawdziwą nie tworzymy prawdy: "Jeżeli uznaję coś za prawdziwe, to prawdziwość ta jest zupełnie niezależna od mego myślenia; to, że została pomyślana, do niej nie należy"10.
10PS, s. 125. Por. Gl, s. vi; także NS, s. 2: "Was wahr ist, ist wahr unabhängig von unserer Anerkennung"; także ibidem, s. 3, 143.

Dzięki temu właśnie myśl - taka, jaką jest - jest osiągalna w taki sam sposób przez każdy podmiot zdolny w ogóle do jej ujęcia. Dzięki temu też istnieje wspólna wszystkim nauka; istnieć zaś by nie mogła, gdyby myśli były przedstawieniami, a nie tym, czym w rzeczywistości są - bytami niezmysłowymi i idealnymi, lecz obiektywnymi tak samo, jak otaczający nas świat zewnętrzny.

4. Psychologizm jako solipsyzm i teoria trzeciego królestwa

Nie jest więc tak, że prawa logiczne opisują prawidłowości, jakim podlega rzeczywiste myślenie ludzkie, ani nawet tak, że logika dostarcza informacji o tym, jak należy myśleć. Wówczas bowiem należałoby po prostu powiedzieć, że logika jest teorią myślenia poprawnego; ale nie musiałaby ona przez to tracić charakteru nauki empirycznej - tak jak nie przestaje być teorią empiryczną teoria zdrowego trawienia, zgodnego z regułami gramatyki posługiwania się językiem czy modnego ubioru. Nie chodzi tylko o to, by usunąć z pola widzenia zjawiska patologiczne, odbiegające od normy czy też podlegające bardziej lub mniej przypadkowym zakłóceniom.

Przedmiotem logiki są, jak widzieliśmy, prawa prawdziwości; ale bycie-prawdziwym [Wahrsein] jest czymś zupełnie innym, niż bycie-czymś-uważanym-za-prawdziwe [Fürwahrhalten] czy też stawanie-się-czymś-uważanym-za-prawdziwe [Fürwahrgehaltenwerden] - obojętne, czy uważanym za prawdziwe przez jakiś podmiot indywidualny, czy przez ludzi normalnych, czy przez wszystkich, i nie daje się w żaden sposób do takiego (choćby powszechnego) przekonania sprowadzić.

Należy przy tym podkreślić, że Frege protestuje nie tylko przeciwko relatywizacji prawdy do własności gatunku ludzkiego; odrzuca wszelką relatywizację: "Czyż można bardziej sfałszować sens słowa prawdziwy' niż wtedy, gdy chce się przemycić jakiekolwiek odniesienie do podmiotu sądzącego?"11
11Gg, s. xvi; por. NS, s. 5.

Prawo tożsamości nie głosi przecież, że oto dla nas ludzi, w roku 1893 (albo dla jakichś innych istot pozostających na określonym etapie rozwoju gatunkowego) nie jest rzeczą możliwą uznanie, że jakiś przedmiot nie jest tożsamy sam ze sobą; orzeka ono, że każdy przedmiot jest identyczny sam ze sobą. Być może zresztą jest tak, że do uznawania tego rodzaju prawd istotnie zmusza nas struktura naszego umysłu - to jednak nie ma nic do rzeczy. Można sobie wyobrazić istoty, które praw tych nie uznają; to mogłoby znaczyć jednak tyle tylko, że w odróżnieniu od nas nie zostały one wyposażone w zdolność bezpośredniego rozpoznawania ich prawdziwości, lecz - dochodząc do nich np. indukcyjnie - jeszcze ich nie odkryły. Logika wszakże jako taka nie ma nic wspólnego z opisem zachowań podmiotów jakiegokolwiek gatunku; formułuje prawa idealne i niezależne od subiektywności jakiejkolwiek. Prawa prawdziwości obowiązują absolutnie: "[...] dla mnie - pisze Frege - [prawda] jest to coś obiektywnego, niezależnego od sądzącego podmiotu" [etwas Objektives, von dem Urteilenden Unabhängiges]12
12Gg, s. xvii (podkr. A.L.).

- antypsychologizm to w istocie rzeczy tyle, co wiara w prawdę obiektywną.

Z punktu widzenia psychologisty koncepcja taka jest nie do przyjęcia, ponieważ tkwi on w przesądzie, że obiektywne może być tylko to, co jest rzeczywiste [wirklich], tzn. to, co jako element świata zewnętrznego może wchodzić w relacje kauzalne i co w szczególności może działać na zmysły ludzkie. Co nie jest w tym sensie rzeczywiste, może być tylko immanentną treścią świadomości - toteż coś takiego, jak Fregeańska myśl, nierzeczywista, ale obiektywna, w ogóle istnieć nie może.

W pojęciu obiektywności zawiera się jednak, zdaniem Fregego, jedynie idea bycia czymś zewnętrznym i niezależnym od świadomości jakiegokolwiek podmiotu oraz jego aktów, nie zawiera się natomiast idea bycia rzeczywistym w wyżej określonym sensie: "[...] jest zupełnie niezrozumiałe, dlaczego to, co ma byt niezależny od podmiotu sądzącego, musi być rzeczywiste. [...] Nie można odkryć takiego związku między tymi pojęciami"13.
13Gg, s. xviii.

Trzeba zatem uznać istnienie "obszaru czegoś, co jest obiektywne i nierzeczywiste" [ein Gebiet des Objektiven, Nichtwirklichen]14.
14Gg, s. xviii.

"Trzeba uznać trzecie królestwo"; "obok świata wewnętrznego istnieje świat zewnętrzny rzeczy zmysłowo postrzegalnych oraz królestwo tego, co zmysłowo postrzegalne nie jest".15/
15PS, s. 118, 127. Co się tyczy rozróżnienia między obiektywnością [Objektivität] i rzeczywistością [Wirklichkeit], por. też np. Gg, s. xix; KS, s. 192, 213; NS, s. 149.

Bez przyjęcia tego założenia nie można uratować się przed ostatecznymi konsekwencjami psychologizmu: przekształceniem relatywizmu gatunkowego w relatywizację wszystkiego do podmiotu jednostkowego: "[...] jeśli wszelkie myślenie jest tylko tworzeniem, wiązaniem i przekształcaniem przedstawień, to nie można zrozumieć, w jaki sposób można dotrzeć do czegoś, co jest obiektywne"16.
16Gg, s. xxii.

Nie można wówczas twierdzić nawet tego, że prawa logiki są psychologicznymi prawami opisującymi myślenie ludzkie, bowiem nawet psychologia jako nauka nie jest możliwa. Jedynym możliwym przedmiotem myślenia i poznania stają się dla każdego treści jego własnej świadomości. Psychologizm przemyślany do końca staje się solipsyzmem: "So mündet denn Alles in den Idealismus und bei grösster Folgerichtigkeit in den Solipsismus ein"17.
17Gg, s. xix.

5. Dummett : teoria Fregego jako filozofia języka

Czy jednak sama idea "trzeciego królestwa" jako koncepcji pozwalającej uniknąć idealistyczno-solipsystycznych konsekwencji psychologizmu wyczerpuje pogląd Fregego? W perspektywie intensywnie do twórczości autora Grundlagen nawiązującej dwudziestowiecznej filozofii języka, która zarazem przez długi czas wyznaczała główny nurt interpretacji Fregeańskiej filozofii - odpowiedź jest negatywna.

Owszem - przyznaje Michael Dummett - fundamentalnym pojęciem teorii Fregego jest pojęcie myśli jako pierwotnego nośnika prawdy resp. fałszu. Jeśli myśl ta jest adekwatnie wyrażona w pewnym zdaniu, to jest identyczna z jego sensem, zaś o samym zdaniu możemy (w pewnym wtórnym, pochodnym znaczeniu) powiedzieć, że jest - w zależności od tego, czy prawdziwa jest wyrażona w nim myśl - prawdziwe bądź fałszywe. Jednakże to, że myśl jest (czy może być) wyrażona w pewnym zdaniu, do jej istoty nie należy. Myśli istnieją niezależnie od jakichkolwiek podmiotów i w szczególności niezależnie od jakiegokolwiek języka (w najszerszym znaczeniu tego słowa), jakim podmioty te mogłyby się posługiwać; mogą też być ujmowane i uznawane za prawdziwe niezależnie od jakichkolwiek środków ich wyrażania i oznajmiania. Z tego punktu widzenia Fregeańska logika, jako teoria prawdy, może być - w zasadzie - rekonstruowana jako czysta "filozofia myśli" (obejmująca w szczególności teorię myślenia i sądzenia w wyżej określonym sensie tych terminów).

Zarazem jednak Dummett podkreśla, że jeśli nawet Frege dopuszcza istnienie istot, które mogłyby ujmować myśli bez posługiwania się jakimkolwiek językiem i w ogóle bez nadawania im jakiejkolwiek szaty zmysłowej, to jednak, jego zdaniem, dla nas ludzi myślenie bez języka nie jest po prostu możliwe; my możemy ujmować myśli jedynie jako sensy pewnych wyrażeń językowych, pewnych zdań. Myśl bytująca odwiecznie w trzecim królestwie istnieje dla nas o tyle, o ile jest sensem pewnego zdania, nawet jeśli, ogólnie rzecz biorąc, nie jest z tym sensem tożsama. Jeśli się z kolei tę okoliczność weźmie pod uwagę, to logika Fregego, jako teoria prawdy, musi być ściśle związana z teorią znaczenia (nie we Fregeańskim sensie słowa "Bedeutung", lecz w sensie "meaning" w rozumieniu współczesnej anglojęzycznej filozofii języka) - te dwa pojęcia są (i zawsze były w tradycji filozoficznej) ściśle ze sobą związane. Jeśli prawdziwość resp. fałszywość jest cechą myśli, te zaś ujmowalne są tylko poprzez ich wyrażenia językowe, to Fregeańska logika - niezależnie od tego, czy będziemy ją nazywać "filozofią myśli", czy jakkolwiek inaczej, i niezależnie od tego, co sam autor Grundlagen o tym sądził, musi być związana z filozofią języka i tylko w tej perspektywie może mieć sens.

W takiej perspektywie krytykowana przez Fregego psychologistyczna immanentyzacja rzeczywistości matematycznej (o której mówiliśmy w punkcie 2.) daje się zrekonstruować jako teoria subiektywizująca znaczenia [Bedeutungen] pewnego rodzaju wyrażeń językowych, mianowicie nazw własnych i predykatów występujących w języku matematyki, podczas gdy psychologizm polegający na utożsamianiu myśli z przedstawieniami (o czym mówiliśmy w punkcie 3.) - jako teoria subiektywizująca sensy [Sinne] pewnego rodzaju wyrażeń językowych, mianowicie zdań (już nie tylko matematycznych). Uogólnienie tej ostatniej teorii, tzn. tendencję do subiektywizacji sensów wyrażeń językowych w ogóle, Dummett uważa za tę formę psychologizmu, przeciwko której skierowana była przede wszystkim argumentacja Fregego: jego krytyka psychologizmu była w istocie rzeczy krytyką asocjacjonistycznej teorii znaczenia identyfikującej sens wyrażenia językowego z pewnym "obrazem wewnętrznym" ("treścią myślową", "ideą", "przedstawieniem"), który jest przez użytkownika języka z danym wyrażeniem kojarzony.

Nie chodzi tu przy tym jedynie o zmianę sformułowań. Antypsychologizm Fregego, pojmowany jako krytyka asocjacjonizmu, prowadzi bowiem, zdaniem Dummetta, do daleko idących konsekwencji. Odrzucenie tej teorii wymaga udzielenia odpowiedzi na pytanie, na czym mianowicie polega przypisywanie przez użytkowników języka określonych sensów określonym wyrażeniom językowym, jeśli nie polega na wiązaniu z nimi takich czy innych przedstawień? Proponowano tu, jak dobrze wiadomo, najrozmaitsze rozwiązania i z pewnością nie można twierdzić, że problem został rozstrzygnięty. Generalnie jednak rzecz biorąc, zdaniem Dummetta, filozofowie języka skłonni są dziś sądzić, że przypisywanie przez mówiącego określonego sensu danemu słowu jest tożsame z jego użyciem. Sam Frege, przyznaje Dummett, nie poszedł w tym kierunku. Dostrzegł błędność asocjacjonizmu, ale nie zrobił następnego kroku. Jego celem było zagwarantowanie obiektywności sensów; ponieważ jednak nie wpadł na pomysł utożsamienia sensu wyrażenia językowego ze sposobem jego użycia, ulokował sensy w trzecim królestwie – mimo iż od teorii typu "meaning is use" dzieliło go bardzo niewiele. Jeśli bowiem uważa się - a tak uważał Frege - że sens jest tym składnikiem znaczenia [meaning] wyrażenia językowego, który jest relewantny dla prawdziwości zdań, w których wyrażenie to występuje, to do akceptacji teorii sytuującej sens w sferze praktyki językowej w ramach pewnej wspólnoty komunikacyjnej wystarcza przyjęcie tezy, iż to, co użytkownik języka uważa za warunki prawdziwości zdania, manifestuje się właśnie dokładnie w sposobie, w jaki używa on tego zdania oraz innych zdań zawierających wyrażenia w nim występujące.

Tej zdaniem Dummetta wprost narzucającej się tezy znaleźć u Fregego nie można; jednakże - nie przyjmując jej - nie można nadać wypowiedziom Fregego spójnej interpretacji. Myśli bowiem, zdaniem Fregego - w każdym razie jako sensy zdań wypowiedzianych pod czyimś adresem - są, w odróżnieniu od przedstawień, w pełni komunikowalne. Aby jednak było to możliwe, trzeba założyć nie tylko (co explicite zakłada Frege), że same myśli są obiektywne, lecz ponadto - że jest możliwe (obiektywne) upewnienie się, iż użytkownik języka wiąże pewien sens z danym zdaniem, tzn. iż traktuje jego wartość prawdziwościową jako określoną w taki, a nie inny sposób. Ponieważ jednak myśli są komunikowalne jedynie przez używanie zdań, nie zaś poprzez bezpośredni kontakt między umysłem a umysłem, więc sens, który użytkownik języka przypisuje zdaniu, musi dać się określić na podstawie obserwacji jego zachowań i w szczególności jego aktywności językowej. Frege, przyznaje Dummett, nie dochodzi do tej konkluzji; ale przecież jej odrzucenie jest nie do pogodzenia z odrzuceniem psychologizmu i z Fregeańską doktryną obiektywności i komunikowalności myśli. Jeśli więc nawet nie można twierdzić, że Frege świadomie akceptował charakterystyczne dla dwudziestowiecznej filozofii analitycznej przekonanie, iż "filozofia myśli" możliwa jest tylko poprzez filozofię języka, to jednak jego własna filozofia myśli i filozofia języka prowadzi, zdaniem Dummetta, "niemal nieuchronnie", w tym właśnie kierunku18.
18Zob. M. Dummett, The Interpretation of Frege's Philosophy, Cambridge 1981, s. 54-55.

6. Trudności doktryny Fregego

Interpretacja Dummetta jest z pewnością spójna. Jest ona jednak, jak się zdaje, spójna tylko przy pewnych założeniach - wtedy, gdy patrzy się na sprawę z dystansu historycznego i gdy patrzy się na nią, tak jak to czyni Dummett, przez pryzmat filozofii języka w jej dzisiejszym rozumieniu.

Jeśli bowiem nawet jest prawdą, że wysuwane w postfregeańskiej filozofii analitycznej idee stanowiły - w jej ramach - "niemal nieuchronne" teoretyczne konsekwencje doktryny Fregego, to jednak jest rzeczą godną uwagi, iż sam Frege konsekwencji tych nie wyprowadził. Dummett powiada, że Frege nie wpadł na pomysł, by usytuować sensy wyrażeń językowych w sferze ich używania w określony sposób w ramach ludzkiej wspólnoty komunikacyjnej i dlatego właśnie dostrzegł w koncepcji trzeciego królestwa jedyną możliwość uniknięcia niebezpiecznych konsekwencji psychologizmu. Wolno jednak zapytać, dlaczego mianowicie na pomysł ten nie wpadł i można przypuszczać, że istotną rolę grały tu pewne głębokie powody teoretyczne, prowadzące zarazem do rzeczywistej słabości stanowiska Fregego i trudnej (by nie powiedzieć: rozpaczliwie trudnej) - w szczególności w wymiarze epistemologicznym - sytuacji, do jakiej doprowadziła go teoria trzeciego królestwa.

Jakoż jest uderzające, że jedynym w gruncie rzeczy argumentem, jaki przytacza Frege na rzecz tezy głoszącej istnienie trzeciego królestwa, jest powołanie się na to, że gdyby królestwo to nie istniało, nie bylibyśmy zdolni do poznawania świata zewnętrznego, ujmowania myśli, komunikowania ich, uprawiania nauki, itd. - a są to fakty, co do których Frege nie ma najmniejszych wątpliwości.

Bodaj jedynym miejscem w jego pismach, gdzie wątpliwości tego rodzaju są nieco szerzej omówione, jest fragment Der Gedanke zaczynający się od słów: "Słyszę tutaj dziwną obiekcję. Przyjmowałem w paru miejscach, że rzecz, którą widzę, może też widzieć ktoś inny. A gdyby wszystko było tylko snem?" Może istotnie wszystko jest przedstawieniem? Z tą "dziwną obiekcją" rozprawia się jednak Frege z godną podziwu łatwością. Jeśli istnieją przedstawienia - powiada - np. moje przedstawienia, to muszę istnieć ja sam jako ich nosiciel. "Jest więc coś, co nie jest moim przedstawieniem, a jednak jest przedmiotem mojego myślenia: czymś takim jestem właśnie ja". Mogę mieć oczywiście przedstawienie samego siebie; nie jest ono jednak tożsame ze mną. "Teza, iż przedmiotem mego myślenia mogą być jedynie treści mojej świadomości, jest więc fałszywa". Skoro tak, to "wolno nam teraz uznać także innych ludzi za samodzielnych nosicieli wrażeń"; gdy zaś ten problem zostaje rozwiązany, nie ma już powodu, by wątpić w istnienie wspólnego wszystkim i poznawalnego świata zewnętrznego. Oczywiście - nie wątpiąc w istnienie świata zewnętrznego mogę się mylić, jako że "wyprawom w świat zewnętrzny towarzyszy zawsze jakaś niepewność. Prawdopodobieństwo jest tu jednak często prawie nieodróżnialne od pewności, ryzykujemy więc twierdzenia o rzeczach świata zewnętrznego. Cofnięcie się przed tym ryzykiem wystawiałoby nas bowiem na niebezpieczeństwo dużo większe". "Tak więc - kontynuuje Frege - nie wszystko, co stanowi przedmiot poznania, jest przedstawieniem. Jako nosiciel przedstawień sam nie jestem przedstawieniem, i nic nie przeszkadza, by innych uznać za podobnych nosicieli. A gdy ta możliwość jest dana, to prawdopodobieństwo przestaje różnić się od pewności. [...] Założenie moich rozważań, że poza mną istnieją ludzie i myślą o tym samym, co ja, pozostaje więc w mocy"19.
19Cały wywód i wszystkie cytaty, PS, s. 118, 122-124; por. ibid., s. 67-68.

Niekonkluzywność rozumowania Fregego jest widoczna. Założenie, że istnieje świat zewnętrzny i w szczególności inni ludzie, którzy myślą o nim tak samo, jak ja, pozostaje istotnie w mocy; ale pozostaje w mocy właśnie jako założenie, bez którego cały wywód Fregego, który miał je przekształcić w tezę, traci wszelką moc dowodową.

Ponadto jednak, nawet gdyby można było przyjąć, że istnieją dostatecznie silne argumenty przemawiające za koniecznością przyjęcia trzeciego królestwa, okazuje się, że Frege ma bardzo niewiele do powiedzenia na temat wzajemnych relacji między owymi trzema wyróżnionymi przezeń królestwami. W szczególności: W jaki sposób dochodzi do poznania? Jak podmiot ujmuje myśli? Na czym polega sądzenie? Jak, krótko mówiąc, brzmią tezy "filozofii myśli"?

Poznanie dochodzi do skutku w sądach; samo ujęcie myśli, choć jest aktem myślenia, nie jest jeszcze aktem poznania; z poznaniem mamy do czynienia wtedy, gdy myśl uprzednio ujęta zostaje uznana za prawdziwą - te tezy formułuje Frege wielokrotnie i przywiązuje do nich dużą wagę. Zarazem jednak dokładnie w tym miejscu możliwość wyjaśniania właściwie się kończy.

Jak czytamy w Die Verneinung, jedyną rzeczą, jaką możemy zrobić odpowiadając na pytanie, czym jest sądzenie, jest właśnie owo "rozdwojenie pierwotnego jądra trudnośc"” na tę część, która leży w słowie "myśl", i tę, która leży w słowie "prawdziwy"; każda inna próba zdefiniowania sądu jest z góry skazana na niepowodzenie i może tylko prowadzić do błędów logicznych. Wszakże ani myśli, ani prawdziwości nie można zdefiniować. Jak pisał Frege w Logice z 1897 roku, "byłoby daremne usiłowanie uwyraźnienia za pomocą definicji, co należy rozumieć przez słowo 'prawdziwy'"; "prawda jest najwyraźniej czymś tak pierwotnym i prostym, że redukcja do czegoś prostszego nie jest możliwa"20.
20NS, s. 139-140.

Umiemy - w akcie sądzenia - przechodzić od myśli tylko ujętej do myśli uznanej za prawdziwą; ale nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, czym jest prawda - zawiedzie tu każda definicja, ponieważ każda "[...] podaje jakieś cechy. W stosowaniu jej do konkretnego przypadku chodzi więc o to, czy prawdą jest, iż cechy te występują. W ten sposób kręcilibyśmy się w koło. Należy zatem przypuszczać, że treść słowa 'prawda' jest czymś absolutnie swoistym i niedefiniowalnym"21.
21PS, s. 104. Por. NS, s. 189: "Was wahr sei, halte ich für nicht erklärbar”.

Nie można zdefiniować myśli. "Nie jestem - pisał Frege w Der Gedanke - w szczęśliwym położeniu mineraloga, który demonstruje swym słuchaczom piękny kryształ górski. Nie mogę dać czytelnikom myśli do ręki prosząc, by ją sobie dokładnie obejrzeli. Muszę się zadowolić podaniem niezmysłowej myśli ujętej w zmysłowy kształt języka... Ufam jednak, że czytelnik rozumie, co chcę nazwać myślą"22.
22PS, s. 113.

Wreszcie, choć możemy ujmować myśli, to jednak nie potrafimy powiedzieć, na czym proces ten polega; możemy tylko przyznać się, że tego po prostu nie wiemy: "być może proces ten - pisze Frege - jest najbardziej zagadkowy ze wszystkich"23.
23NS, s. 157.

Z punktu widzenia Dummetta wyjaśnienie tego ubóstwa treści "filozofii myśli" jest zupełnie proste: owej teorii nie można bowiem uprawiać inaczej niż w związku z filozofią języka. Z chwilą, gdy zaczynamy traktować myśli jako sensy zdań, Fregeańska teoria staje się natychmiast zdaniem Dummetta aż zbyt bogata, nawet jeśli obfituje głównie w otwarte problemy, a nie w gotowe rozwiązania. Sądzę jednak, że nie o to (a w każdym razie nie tylko o to) tu chodzi: niemożliwość uprawiania "filozofii myśli" bierze się przede wszystkim ze skrajności antypsychologizmu Fregego i ostrości wynikających stąd opozycji generujących nieprzezwyciężalną izolację jego trzech królestw.

Jakkolwiek bowiem należałoby rozumieć pojęcia myśli i prawdy, jest w każdym razie pewne, że leżą one po stronie tego, co jest we Fregeańskim sensie obiektywne, ale nierzeczywiste. Myśli nie mogą tedy wchodzić w żadne relacje kauzalne z przedmiotami świata zewnętrznego, w szczególności z ludźmi jako elementami tego świata. Co więcej, nie reagują one w żaden sposób na jakiekolwiek oddziaływanie, które człowiek, jako podmiot poznający, mógłby na nie wywierać; nie tylko istnieją niezależnie od ujmujących je podmiotów, lecz ponadto, nawet gdy są ujęte i uznane za prawdziwe, nie zmieniają się pod żadnym względem - ani co do swej treści, ani struktury, ani prawdziwości resp. fałszywości24.
24Zob. KS, s. 367: "Wir können durch unser Urteilen am Bestande des Gedankens nichts ändern. Wir können nur anerkennen, was ist. Einem wahren Gedanken können wir durch unser Urteilen nichts anhaben"; por. NS, s. 271.

Z drugiej strony, czymkolwiek byłyby owe akty ujmowania myśli i wydawania sądów, nie są one - w ujęciu Fregego - aktami podmiotów transcendentalnych w takim rozumieniu tego słowa, przy którym podmioty te byłyby ex definitione zdolne do wkraczania na teren trzeciego królestwa; są to akty psychiczne, procesy zachodzące w konkretnych, empirycznych podmiotach indywidualnych. Droga choćby zbliżona do drogi Husserla jest zatem zamknięta.

Antypsychologizm Fregego prowadzi w ten sposób do utworzenia zaiste nieprzekraczalnej przepaści między światem psychofizycznych podmiotów poznania i trzecim królestwem idealnych, nieprzestrzennych, pozaczasowych i całkowicie niezależnych od istnienia czegokolwiek poza nimi obiektów, mających jakoby stanowić to, co w poznaniu owym - a więc w pewnych aktach psychicznych - jest jakoś ujmowane. Czy w tej sytuacji możliwy jest jakikolwiek kontakt między Fregeańskimi królestwami?

7. Zakończenie

Istnieje w pismach Fregego bodaj tylko jedno miejsce, w którym autor zdaje się dostrzegać ten problem w jego całej ogólności; jest nim zakończenie wielokrotnie cytowanej tu już rozprawy Der Gedanke. "Jaką wartość - pyta Frege - może mieć dla nas coś wiecznie niezmiennego, co ani nie doznaje działań, ani ich na nas nie wywiera? Coś pozbawionego wszelkiego działania byłoby czymś całkowicie nierealnym i dla nas nieistniejącym. Nawet twory bezczasowe muszą się jakoś splatać z czasowością, jeśli dla nas mają czymś być. Czym byłaby dla mnie myśl, której nie mógłbym nigdy ująć? Ujmując myśl, wchodzę w pewien stosunek z nią, i ona ze mną". Na czym jednak stosunek ten polega? Czy można mówić tu o oddziaływaniu? W jaki sposób myśl mogłaby działać? "W taki - odpowiada Frege - że jest ujmowana i uznawana za prawdę"; myślenie zaś i sądzenie, choć są to akty zachodzące "w świecie wewnętrznym", mogą wywoływać skutki w sferze rzeczywistości zewnętrznej, przygotowując w szczególności czyny ludzkie. Ludzie oddziałują na siebie nawzajem "za pośrednictwem myśli", ale myśli oznajmia się w ten sposób, że "wywołujemy zmiany we wspólnym świecie zewnętrznym, które postrzeżone przez kogoś innego mają go pobudzić do ujęcia pewnej myśli i do uznania jej za prawdziwą". Myśli przeto, w odróżnieniu od czynów ludzkich (w szczególności od czynności myślenia), są - jak powiada Frege - nieaktywne. Są jednak realne; tyle że w innym sensie niż przedmioty materialne. "Brak tutaj tego, co widać wszędzie w przyrodzie: współoddziaływania. Myśli nie są całkiem nierealne, ale jest to realność zupełnie inna niż realność rzeczy. Działają one tylko przez czyjeś akty myślowe, a jednak myślenie ich nie tworzy, lecz tylko ujmuje takimi, jakie są. Myśl może być prawdziwa, choć nikt jej nie ujmie. Jeżeli jednak może zostać ujęta, i przez to oddziałać, to nie jest całkiem nierealna"25.
25Cały wywód i wszystkie cytaty: PS. s. 128-129; por. NS, s. 149-150.

Interpretacja tego fragmentu mogłaby stać się tematem osobnej rozprawy; był on zresztą w literaturze fregeanistycznej wielokrotnie i bardzo rozmaicie komentowany. W każdym jednak razie pokazuje on - jak się zdaje - dwie rzeczy: po pierwsze, że Frege w pewnym stopniu zdawał sobie sprawę z podstawowej trudności, do jakiej doprowadziła go koncepcja trzeciego królestwa; po drugie jednak, że wyjście z trudności widział bynajmniej nie w filozofii języka. We wspomnianym fragmencie mówi się o wielu rzeczach: o sferze woli, o czynach ludzkich, o wydarzeniach historycznych itp., ale nie mówi się o języku. Nawet oznajmianie myśli dokonuje się poprzez "wywoływanie zmian we wspólnym świecie zewnętrznym", nie zaś, jak należałoby się tego spodziewać, przez artykulację wyrażających je wypowiedzi.

Nie jest to oczywiście żaden rozstrzygający argument świadczący przeciwko wspomnianej wyżej interpretacji Dummetta. Jest przecież jednak rzeczą godną uwagi, że tam, gdzie Frege staje bezpośrednio w obliczu kluczowej trudności swej teorii, nie znajdujemy najmniejszej nawet sugestii, że ratunkiem mogłoby być odwołanie się do filozofii języka: poszukując jakiegoś sposobu "splecenia tworów bezczasowych z czasowością" Frege zmierza - jak się zdaje - w zupełnie innym kierunku. Co więcej, wolno przypuszczać, że ten kierunek, w jakim poszła postfregeańska filozofia analityczna, dla samego Fregego był w istocie rzeczy zamknięty, ponieważ - dokładnie wbrew tezie Dummetta - akceptacja filozofii języka jako podstawy "filozofii myśli", jeśli nawet wynika "niemal nieuchronnie" z antypsychologizmu dającego się zrekonstruować jako krytyka asocjacjonistycznej teorii znaczenia, to równie nieuchronnie popada w konflikt z antypsychologizmem Fregego w takim rozumieniu, o jakim mówiliśmy w punkcie 4. niniejszego artykułu.

Oparcie logiki na teorii znaczenia, która poszukiwałaby obiektywności sensów wyrażeń w sferze praktyki językowej jakiejkolwiek wspólnoty komunikacyjnej, oznaczałoby bowiem dla Fregego relatywizację pojęcia prawdy do własności pewnego gatunku istot, tożsamego z ową wspólnotą lub ją obejmującego. Prawa logiki traciłyby swą absolutność, nawet gdyby chodziło tu o język bogów. Nie traciłyby absolutności, gdyby chodziło o język logicznie doskonały: ale filozofia języka logicznie doskonałego (czy odpowiednia teoria znaczenia) byłaby z logiką po prostu tożsama - język logicznie doskonały nie jest bowiem czymś, co konstytuuje wspólnotę komunikacyjną, czym można się posługiwać, w odniesieniu do czego można mówić o praktyce językowej. Język logicznie doskonały nie jest narzędziem komunikacji; jest niezależnym od wszelkiej subiektywności naocznym obrazem tego, co czysto logiczne. Język, o którym mówią filozofowie języka, jest niedoskonały nie dlatego, że obarczony jest różnymi wadami, takimi jak wieloznaczność wyrażeń itp.; jest logicznie niedoskonały, ponieważ jest czyimś językiem. Kto mówi o wspólnocie komunikacyjnej, praktyce językowej, użytkownikach języka, używaniu wyrażeń - ten mówi o czymś, co w istotny sposób zależy od posługujących się tym językiem podmiotów. Teoria prawdy oparta na teorii znaczenia, konstruowanej dla tak rozumianego języka, nie jest logiką w sensie Fregego; opisuje ona bowiem jedynie prawa bycia-czymś-uważanym-za-prawdziwe, nie zaś prawa bycia-prawdziwym.

Antypsychologizm Fregego nie był zatem ostatecznie niczym innym niż poszukiwaniem prawdy absolutnej – poszukiwaniem skazanym na niepowodzenie, wymagającym bowiem rozwiązania problemu kontaktu między psychofizycznymi, empirycznymi podmiotami i tworami idealnymi bytującymi we Fregeańskim trzecim królestwie. Ten zaś problem okazał się dla autora Grundlagen zagadką nie do rozwikłania - kto zaś uważa, że jest to problem, którego w ogóle rozwiązać nie można, ma prawo twierdzić, że fregeańska epistemologia, a może nawet w ogóle wybrana przez Fregego droga filozofowania - jest po prostu niemożliwa.

Jak wspomnieliśmy na wstępie, antypsychologizm Fregego został później uznany za ważne wydarzenie w historii myśli filozoficznej. Ale też, jak się wydaje, nie jest przypadkiem, że krytyczne wobec psychologizmu tendencje w filozofii XX wieku znalazły wyraz w teoriach, które - jak transcendentalizm Husserla czy analityczna filozofia języka - skonstruowane zostały dokładnie wbrew zasadom Fregego, nawet jeśli z jego twórczości czerpały inspiracje. Pod tym wszakże względem przypadek Fregego nie jest wyjątkowy; nie jest to może typowy, lecz - jak poucza historia - częsty los filozofów26.
26Wydaje się, że jedynym myślicielem, który nawiązując do Fregego interpretował jego koncepcję być może w zgodzie z jej najgłębiej ukrytymi intencjami, był twórca "szkoły münsterskiej" - Heinrich Scholz, sytuujący myśl autora Grundlagen w wielkiej, idącej od Platona, obecnej u Kartezjusza, a kulminującej w filozofii Leibniza tradycji logicyzmu, pojmującej prawa logiki jako eo ipso prawa metafizyki, odwieczne i niezmienne, ważne we wszystkich możliwych światach, obowiązujące nawet Boga i tylko dzięki Jego łasce dla nas ludzi dostępne (zob. mój artykuł Heinrich Scholz: metafizyka logicyzmu drukowany w: "Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej" t. XXXVI, 1991). Czy sam Frege zgodziłby się na taką interpretację, jest oczywiście dyskusyjne. Nie wiem też - ponieważ w ostatnich latach nie zajmowałem się już tą problematyką i nie śledziłem literatury - czy ktoś próbował lub obecnie próbuje interpretacyjną ścieżką Scholza postępować.

Skróty bibliograficzne stosowane w przypisach:

Gl - Die Grundlagen der Arithmetik. Eine logisch-mathematische Untersuchung über den Begriff der Zahl, W. Koebner, Breslau 1884. (Cytuję według przedruku: M. & H. Marcus, Breslau 1934).
Gg - Grundgesetze der Arithmetik. Begriffsschriftlich ahgeleitet. I. Band H. Pohle. Jena 1893, II. Band H. Pohle, Jena 1903 (W niniejszym artykule cytuję tylko tom pierwszy).
B.u.a.A. - Begriffsschrift and andere Aufsätze (I. Angelelli, hrsg.), Wissenschaftliche Gesellschaft, Darmstadt 1964 and G. Olms, Hildesheim 1964.
KS - Kleine Schriften (I. Angelelli, hrsg.). Wissenschaftliche Gesellschaft. Darm­stadt 1967 and G. Olms, Hildesheim 1967.
NS - Nachgelassene Schriften (H. Hermes. F. Kambartel, F. Kaulbach, hrsg.), Felix Meiner Verlag, Hamburg 1969.
WB - Wissenschaftlicher Briefirechsel (G. Gabriel, H. Hermes, F. Kambartel, C. Thiel. A. Veraart, hrsg.), Felix Meiner Verlag, Hamburg 1976.
PS - Pisma semantyczne (B. Wolniewicz, wyd.), Warszawa 1977.

Andrzej Lubomirski, "Gottlob Frege's Criticism of Psychologism"

The article is an attemp at reconstruction of Gottlob Frege's criticism of psychologism as a theory supposed to solve the problem of the fundaments of logic and mathematics, as well as an attempt at making explicit the general philosophical assumptions that Frege wanted to use to ground his conception of logic - with its fundamental concepts of thought and truth.

The author rejects the most frequent interpretation of Frege's philosophy of logic as a theory belonging to the 20th-century philosophy of language, and suggests that the most natural place for it is rather the classical tradition of logicism, not in the technical sense, but in the sense that applies also to Plato, Descartes or Leibniz.